piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 1

Jeśli Zaczarowany Las znajdował się za siedmioma górami i siedmioma rzekami, to Leveruera – kraina zamieszkana przez smoki – umiejscowiona była przynajmniej dziesięć gór i rzek dalej. Aby się tam dostać, należało pokonać po drodze wiele niebezpieczeństw, a Zła Królowa nie zwykła ryzykować swoim życiem dla osiągnięcia jedynie jednego z jej celów. Dlatego też na tę misję wysłała kogoś z doświadczeniem w spawie smoków. Łowca początkowo zaintrygował ją swoim posępnym, nieprzystępnym wyglądem, lecz gdy tylko ta maska opadła, odsłaniając jego prawdziwą naturę, od razu straciła zainteresowanie. Zupełnie jakby był zabawką, która po paru chwilach staje się niepotrzebnym gratem na placu zabaw.
Od momentu, gdy zleciła Łowcy schwytanie smoka, minęły trzy tygodnie i cztery dni. Dziś mężczyzna wreszcie dał jakiś znak życia – wysłał jej list z informacją, że udało mu się wykonać zadanie oraz że będzie czekał ze smokiem o świcie w północnej części lasu, niedaleko Skrzaciej Jaskini. Królowa przyjęła wieści z dobrze skrywanym entuzjazmem. Owszem, widywała wcześniej smoki, lecz zawsze w kawałkach. A ułożony z tych części obraz w jej głowie prezentował się wspaniale, dzięki czemu chęć ujrzenia tego stworzenia na żywo podwoiła się. Była czwarta rano, gdy Zła Królowa wyruszyła na miejsce spotkania. Sama przed sobą musiała przyznać, że odczuwała nadmierne podekscytowanie. W końcu wszyscy wiedzieli, iż smoki to potężne, majestatyczne istoty o wielu przydatnych umiejętnościach, a zianie ogniem było dopiero szczytem góry lodowej. To, co najistotniejsze, pozostawało ukryte. Smoki, prócz swej mocy, szczyciły się także wybitną jak na zwierzęce standardy inteligencją. Starannie strzegły swych sekretów. Całkiem możliwe, że właśnie ta dbałość o dyskrecję pozwoliła im przetrwać w erze ludzi pełnych okrucieństwa i bezwzględności. W końcu chętnych na świeże składniki ze smoka nie brakowało. Istniał jednak niewielki odsetek istot ludzkich, którzy wiedzieli, jak je zabić. Mieli oni swoją niezawodną metodę i nie kwapili się do dzielenia tym sekretem. Wierzyli, że gdyby zbyt wiele osób przyswoiło sobie tę wiedzę i zaczęło z niej korzystać, smoczy gatunek znalazłby się na skraju wymarcia. Prawdopodobnie mieli rację.
Zła Królowa nie zwykła jednak przejmować się opiniami innych ludzi i choć nie miała w planach uzyskania informacji o sposobie na zabicie smoka, nie przeszkadzało jej to w rozkazaniu porwania jednego z nich. Gdy dotarła na wyznaczone miejsce spotkania, ujrzała Łowcę Smoków, a obok niego mierzącą około metra istotę. Królowa, całkowicie ignorując mężczyznę, podeszła do stworzenia, które wyglądało na przestraszone i zaciekawione zarazem. Miało czarne, lśniące łuski oraz średniej długości ogon nerwowo poruszający się raz w lewo, raz w prawo. Na pysk nałożono mu coś w rodzaju kagańca ze stali. Zła Królowa zmierzyła go oceniającym spojrzeniem.
- To ma być smok? - spytała po chwili, unosząc lekko brew. - Mam w swoim królestwie psy, które są od niego większe!
Łowca Smoków odchrząknął cicho.
- Złapanie większego okazu graniczyło z cudem, Wasza Wysokość – powiedział, umyślnie unikając patrzenia na królową, która prychnęła z niezadowoleniem.
- Mogłeś się bardziej postarać. Przekonaj mnie, że ta marna imitacja potężnego stworzenia nadaje się do moich celów.
Łowca wypiął dumnie pierś.
- Wedle rozkazu, Wasza Wysokość. Tego smoka znalazłem jako jajo w gnieździe przywódczyni stada. Matka była czarnomagiczna i mierzyła przynajmniej piętnaście metrów. Polowałem na nią bez przerwy przez trzy dni, nim w końcu ją pokonałem i wykradłem jajo. Ten smok ma wielką moc, Wasza Wysokość. Gdy podrośnie, na pewno będzie niezwyciężony – rzekł mężczyzna.
Królowa zamyśliła się.
- Ile czasu minie, zanim dojrzeje? - spytała, lustrując stworzenie nieodgadnionym wzrokiem.
- Sądzę, że nie więcej niż dwadzieścia lat – odparł po chwili Łowca. Złej Królowej zadrgała powieka.
- Dwadzieścia lat? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Nie mam tyle czasu!
- Powinnaś wiedzieć, Wasza Wysokość, że druga faza dorastania smoka trwa dość długo – mruknął Łowca. - Przez najbliższe pięć lat ten okaz nie wyrośnie powyżej dwóch metrów. Może do końca tego roku uda mu się przerosnąć przeciętnego wilka.
W kąciku ust mężczyzny czaił się drwiący uśmieszek. Królowa zacmokała cicho.
- Nie spisałeś się zbyt dobrze. Wilka, powiadasz? A skoro tak niezmiernie cię to bawi, może sam doświadczysz takiego życia? - machnęła dłonią i w sekundę później na miejscu Łowcy Smoków znajdował się jeszcze mniejszy od stojącego obok smoka wilczur. Zwierzę, wyraźnie zszokowane, instynktownie cofnęło się, podkulając ogon.
- No już, sio! - wymruczała królowa, uśmiechając się okrutnie. - Spełniłeś swoje zadanie, nie jesteś mi dłużej potrzebny.
Basior wyszczerzył złowrogo kły i wydał z siebie serię szczeknięć. Smok przyglądał się tej scenie z coraz większym niepokojem.
- Waruj albo zabiorę ci głos – powiedziała Zła Królowa, mierząc wilka lekceważącym wzrokiem. Wilczur obrzucił ją spłoszonym spojrzeniem, po czym umknął w pobliskie krzaki. Kobieta westchnęła cicho.
- Dwadzieścia cholernych lat... - mruknęła pod nosem, po czym zwróciła się do smoka. - Masz szczęście, że jesteś tak wyjątkowym stworzeniem, wiesz?
Zwierzę zlustrowało ją nieodgadnionym wzrokiem. Zła Królowa podeszła do niego, po czym ściągnęła zeń stalowy kaganiec. Gdy oparła dłoń o smoczy łeb, przez jej rękę przepłynął ciepły prąd.
Niepokój. Ciekawość. Wiara. 
Królowa cofnęła się, otwierając szerzej oczy. Nie miała wątpliwości, że to, co poczuła, było odzwierciedleniem uczuć smoka. Ale jak? Dlaczego? I skąd, u licha, wśród odczuć tego stworzenia wzięła się wiara?

______________________

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Wczoraj przesiedziałam nad nim ponad trzy godziny, ale nie żałuję poświęconego czasu. Pewnie kolejne części nie będą pojawiać się równie często, dlatego cieszcie się, póki możecie. Zapraszam do komentowania i dzielenia się tym fragmencikiem internetów ze znajomymi. Love you all.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz